Wykorzystaliśmy materiał ze strony ocb03.pl
Korona Kielce 1-1 Zagłębie Lubin
Na pierwszy wyjazd do Kielc, udało się 340 osób z flagą Wielkie Zagłębie, doping dobry a momentami bardzo dobry.
Korona prezentuje bardzo ładną oprawę.

Zagłębie Lubin 1-2 Górnik Zabrze
Otwarcie całego stadionu sprowadziło na stadion 10.123 w tym liczną grupę kibiców Górnika Zabrze, którzy byli wspierani przez kibiców GKS-u Katowice. Piłkarze po bardzo słabym meczu przegrywają, co przeniosło się też na trybuny i na pewno na tym spotkaniu doping mógł wyglądać o wiele lepiej.

Polonia Warszawa 2-1 Zagłębie Lubin
Na mecz do Warszawy udało się około 100 osób, wszyscy własnymi środkami transportu. Piłkarze przegrywają kolejny mecz, doping zrywami. Polonia z oprawą upamiętniająca wydarzenia roku 1944.

Zagłębie Lubin 1-0 Arka Gdynia
Tak naprawdę wszystko zaczęło się przed   meczem. Przyjaciele z Gdyni  przyjeżdżali do nas już kilka dni przed   spotkaniem. od sobotniego poranka w  wielu lubińskich pubach zaczęło się   umacnianie zgody z Arkowcami i  trwało do niedzieli, z przerwą na mecz   ;-). Ostatecznie zameldowało się  u nas ponad 350 Arkowców.
 Tym  razem na Przodku pojawiło się dość  sporo osób, dużo więcej niż na   premierowym meczu z Górnikiem. Niestety,  niektórzy chyba pozapominali o   zabraniu ze sobą barw i Przodek nie był  przepełniony kolorem miedzi   chociażby tak, jak na poprzednim  spotkaniu.
Mecz rozpoczął się od  szybkiej bramki  Arka Woźniaka, co początkowo  pomogło nam w  dopingu. W  miarę upływu  czasu śpiewaliśmy jednak coraz  ciszej, aż do końca  pierwszej połowy.  Generalnie pierwszą połowę można  uznać za dobrze  wykonaną z naszej  strony, aczkolwiek wielkich  przebłysków nie było.
 I właśnie w  przerwie wystąpiła niecodzienna  sytuacja - jupitery na  naszym  stadionie po prostu... zgasły, więc na  odpoczynek zamiast 15min,   mieliśmy prawie godzinę. W międzyczasie  skierowaliśmy w stronę władz   kilka sklejonych na szybko okrzyków.  Główny przekaz naszych śpiewów to   ironiczne prośby do Prezesa naszego  klubu, aby zapłacił rachunki ;-)  Gdy  naprawiono usterkę, zaczęliśmy  naprawdę dobry doping. Chyba  pierwszy  raz w tym sezonie  świetnie udało  nam się zaśpiewać "Moja  jedyna  miłość", ciągnęliśmy to przez dobrych  kilkanaście minut. Pod  koniec  meczu (w okolicach 80-tej minuty)  zaprosiliśmy Arkowców do  swojego  sektora i już do końca, wspólnie  śpiewaliśmy zgodowe pieśni.
 
 Po meczu wielu Arkowców zostało w  Lubinie oraz w okolicznych   miejscowościach. Nasza grupa wraz z dwoma Fan  Clubami wybrała się nad   pobliskie jezioro, gdzie bawiliśmy się w ponad  70-cio osobowej grupie   (mniej więcej połowa Arki). Ultras Arka przygotowała okolicznościową  folię podświetlaną piro, jeszcze raz wielkie dzięki!

Polonia Bytom 2-0 Zagłębie Lubin
Najprawdopodobniej dzięki postawie naszych kopaczy, mecz w Bytomiu z  miejscową Polonią został wyznaczony na piątek i to w dodatku na 17:45.  Na Górny Śląsk prowadzi dobra, dość krótka i przede wszystkim szybka  trasa, toteż spokojnie wyjechaliśmy z Lubina po godzinie 12. Trasa mija  dość szybko i spokojnie, w Bytomiu jesteśmy już godzinę przed meczem.  Niestety, część aut wpadła w spory korek na autostradzie, przez co  dojeżdżają dopiero w drugiej połowie.
Ostatecznie na stadionie  meldujemy się w około 180 głów. Mamy ze sobą dwie flagi - "Na wyprawie"  oraz "OCB 03". Od początku jedziemy z dopingiem, choć trzeba przyznać,  że dość średnim jak na nasze możliwości.
W drugiej połowie, widząc  zaangażowanie i grę naszych piłkarzy, intonujemy "Zero ambicji, Zagłębie  zero ambicji". Najwyraźniej uraziło to większą część drużyny, bo po  kolejnym przegranym meczu (2:0 dla Polonii), podziękować nam przyszło  tylko 7 piłkarzy (w tym trzech obcokrajowców).
Reszta najprawdopodobniej obraziła się i dość szybko ruszyła w stronę szatni.
Polonia  z dość słabym dopingiem, zrobiło się głośniej dopiero po zdobyciu przez  nich bramek. Obie ekipy bez opraw, także bez obustronnych bluzgów.
Do Lubina dojeżdżamy lekko po północy, szybko i bez przygód.
Zagłębie Lubin 2-1 Legia Warszawa
Meczom z Legią zawsze towarzyszyły emocje - już  kilka razy warszawiacy   pojawiali się u nas na zakazie, to w stolicy  zdobywaliśmy Mistrzostwo   Polski, a na naszym ostatnim meczu spotkaliśmy  się z prowokacją ze   strony ochrony. I tym razem nie był to nudny mecz,  wyglądający jak  każdy  inny. Po wydarzeniach w Bytomiu postanowiliśmy,  że w pierwszej  połowie  nie będzie zorganizowanego dopingu. Wywiesiliśmy  też  odpowiedni  transparent:
 
 W Lubinie pojawiło się ok.  900 kibiców Legii, wszyscy ubrani na biało.   Wspomagała ich także  szczecińska Pogoń, co dokładnie widać na tym   zdjęciu:
 
 Przyjezdni od początku meczu ruszyli z dość dobrym, równym i głośnym dopingiem.
 
 Ogólnie - pierwsza połowa bez historii. Po przerwie postanawiamy    wywiesić flagi i zaczynamy śpiewać. Idzie nam to dość dobrze, na Przodku    prawie w ogóle nie słyszeliśmy przyjezdnych. Należy jednak przyznać,   że  do formy zaprezentowanej chociażby na meczu z Arką trochę jednak    brakowało. Dodać należy, że mecz odbył się bez obustronnych bluzgów.
 
 Piłkarze wygrywają 2:1, dzięki czemu przeskoczyliśmy w tabeli Legię i    awansowaliśmy na 13. pozycję. Po meczu piłkarze podchodzą do naszego    sektora i dziękują za doping. Mamy nadzieję, że sytuacja z Bytomia już    nigdy się nie powtórzy.

Jagiellonia Białystok 2-0 Zagłębie Lubin
Zamknięty sektor gości. Nieoficjalnie kilkanaście osób incognito.
Zagłębie Lubin 0-0 Cracovia
Po ostatnich "sukcesach" naszych  piłkarzy zainteresowanie meczami w   Lubinie dość mocno spadło. Porażki w  dwóch ostatnich meczach, przeciwnik   mało popularny zarówno pod  względem sportowym, jak i kibicowskim - to   wszystko spowodowało, że  frekwencja na stadionie spadła dość   drastycznie. Na meczu było nas  tylko 7000 osób.
 
 Słabo udaje nam się zapełnić także Przodek - po bokach wiele wolnych miejsc, a także duża liczba przypadkowych osób. 
 Próbowaliśmy wprowadzić drugą zwrotkę "Nie pamiętasz", co poszło dość    sprawnie. Ogólnie doping można określić słowami średnio-słaby, z    momentami dobrymi, ale także tragicznymi. Tego dnia wspierały nas 4    osoby z Odry Opole, wielkie dzięki za przybycie!
W sektorze gości pojawiło się ok. 100 kibiców z Krakowa, wywiesili  dwie   flagi Cracovii i cztery Lecha. Podczas spotkania zaznaczyli swoją    obecność kilka razy, lecz słyszalni w naszym sektorze byli dopiero po    zakończeniu meczu.
 
 Podsumowując - mecz bez historii.  Piłkarze remisują 0:0 z najsłabszą   drużyną ligi, która jeszcze tydzień  temu na 6 rozegranych spotkań, 6   przegrała. Na trybunach nuda,  przerwana na chwilę nową zabawą na dwie   strony Przodka.
Lech Poznań 0-1 Zagłębie Lubin
Tym razem przyszło nam wybrać się do Poznania.
Od dawna było wiadomo,  że na ten mecz będzie spore zainteresowanie. Początkowo dostaliśmy 750  biletów, które rozeszły się w ciągu zaledwie kilku godzin. Po naszych  staraniach otrzymaliśmy dodatkowe 500 wejściówek, jednak cała ta pula  nie znalazła nabywców. Większość ludzi zdecydowała się na podróż własnym  transportem, zorganizowane zostały także autokary.
Podróż  przebiega dość szybko i spokojnie, choć niektórzy nieco przesadzili z  alkoholem.W Poznaniu melduje się nas 1000 osób, co jest bardzo  przyzwoitą liczbą jak na nasze warunki. Niestety, skład pozostawia wiele  do życzenia - mnóstwo przypadkowych ludzi, którzy pojechali do  Wielkopolski tylko po to, by wypić flaszkę z kolegą. Szkoda też, że  bilety nie schodzą w takim tempie na inne wyjazdy, np. do Bytomia czy do  Kielc.
Na sektorze wywieszamy trzy flagi - "Na wyprawie", "Lonsdale"  i "OCB 03". Na plus należy zaliczyć ilość barw w naszym sektorze,  większość ludzi była prawidłowo ubrana.
Zaczynamy z dość słabym  dopingiem, widać po niektórych, że "zmęczenie" podróżą dało się we znaki  i tutaj jedna bardzo ważna rzecz, którą trzeba poruszyć - na mecz  jedzie się nie po to, żeby się napić, tylko żeby wspomagać swój zespół.  Niektórzy pod wpływem alkoholu zapomnieli już w ogóle, kto prowadzi  doping, a więc może powtórzmy: JEST TO ZAZWYCZAJ OSOBA, KTÓRA W RĘCE  TRZYMA MEGAFON. Łatwo ją zobaczyć i na pewno nie trudno jest się  domyślić, że doping prowadzi MŁYNOWY, a nie grupka pijanych  wycieczkowiczów, których nie należy nazywać kibicami by nie urągać tym  prawdziwym fanatykom! Naganne jest to, że ludzie zamiast reagować,  śpiewali za nimi! A efekt można było zobaczyć! Na przyszłość trzeba  wyciągnąć wnioski i zapamiętać, że od zapodawania pieśni jest jedna  wyznaczona osoba i nikt inny!
Gospodarze także niczym nie  zaskoczyli, poza kilkoma okrzykami byli u nas słabo słyszalni, akustyka  na pewno nie miała na to wpływu. Trzeba przyznać, że nowy stadion im nie  sprzyja. Doping uległ zmianie DOPIERO w drugiej połowie - po kolejnych  atakach lubińskich piłkarzy nieco "ożywiliśmy" się, by po strzelonej  bramce rozpocząć już konkretny doping. Mecz wygrywamy 1:0, po spotkaniu  dziękujemy piłkarzom za zaangażowanie i dobrą grę w drugiej połowie,  która nota bene uratowała ich honor po słabej grze i remisie z Cracovią.  Po jakimś czasie zostajemy wypuszczeni z sektora i udajemy się w  spokojną i dość szybką podróż do domu. Liczymy na podobne zaangażowanie  nie tylko w Poznaniu, ale też na innych meczach wyjazdowych gdzie gra  Zagłębie.

Zagłębie Lubin 0-0 Ruch Chorzów
Mecze z Ruchem Chorzów w Lubinie nie należą do tych, na które w Lubinie jest duże ciśnienie Jednak tym razem miało być inaczej: tańsze bilety, dobra pora rozgrywania meczu, nie najgorsza pogoda. Niestety rzeczywistość od razu zweryfikowała frekwencje i na meczu spiker podał „widzów: 8568.”. W grupie tej była około 1000 osobowa grupa kibiców Ruchu Chorzów, która wchodziła całą pierwszą połowę i dopiero w drugiej połowie wszyscy, którzy chcieli oglądać mecz zasiedli na trybunach.
Odbywało się to przy wspólnych śpiewach „Piłka nożna dla kibiców” oraz „Wpuście kibiców…”. Kibice gości pokazali się dobrze, bardzo dobrze oflagowani na przedzie z flagą Fan Club Deutschland.
Dopingowali dość dobrze, czy najlepiej w Lubinie ze wszystkich ekip gości? Możliwe, na pewno mieli zrywy dopingu, które mogły się podobać i to im trzeba oddać. Jednak atmosfera im się bardzo udzieliła i rzucili kilka przyśpiewek, które pozostawimy „bez komentarza”.
W przodku działo się dobrze, doping dość równy, głośny, jednak punkt kulminacyjny nastąpił po oprawie, kiedy to doping naprawdę zaczął robić wrażenie i z każdą końcową minutą wzrastał. Oprawa na ten mecz mogła się podobać. Choreografia, która została ułożona na sektorze była poświęcona FC, dlatego też na Przodku wisiały flagi naszych FC. Na górze transparentu widniał napis „Tradycja nie zginie” na dole natomiast „Póki my żyjemy” - całość wypełniała sektorówka w kształcie Dolnego Śląska, a na niej drogi, które prowadzą do Lubina.
Po opuszczeniu oprawy, z sektora poleciały serpentyny, co spowodowało chwilowe przerwanie spotkania. Od wtedy zaczął się konkretny doping, który trwał już do końca meczu. Niestety piłkarzom nie udało się wygrać meczu, choć pokazali ambitną walkę, co nie zawsze idzie z skutecznością. Najważniejsze dla kibiców są walka i zaangażowanie! Po meczu piłkarze podziękowali za doping, my również odwdzięczyliśmy się. Podsumowując, mecz z grupy tych normalnych, jednak cieszą aspekty kibicowskie: ilość gości doping oraz oprawa. Piłka nożna dla kibiców!
http://www.youtube.com/watch?v=8n7NPz-Pzu0
Śląsk Wrocław 3-1 Zagłębie Lubin
Derby to zawsze długo oczekiwane spotkanie. Nie inaczej było i tym razem, jednak już nie czuło się tego co przed rokiem. Wtedy mecz między Śląskiem a Zagłębiem był pierwszym spotkaniem po 8 latach, natomiast teraz każdy już wiedział, że na Oporowskiej nie można liczyć na dobrą, gorącą, derbową atmosferę. Przynajmniej w porównaniu do ostatnich derbów w Lubinie, te we Wrocławiu są mocno średnie.
Zacznijmy od początku. Śląsk przekazał nam do rozdysponowania 476 kart wstępu i oczywistym było, że wszystkie znajdą swoich nabywców. Specjalnie na ten wyjazd otrzymały zakaz wyjazdowy kobiety. Mimo iż ranga przeciwnika jest mocno naciągana ze względu na "Derbową" otoczkę, to jednak ciężko by było o bliższy dla nas wyjazd.
Rozważanych było kilka możliwości dostania się do Wrocławia, stanęło na tym, że wszyscy wybierzemy się pociągiem rejsowym. Miejsce zbiórki zostało zaplanowane w Ścinawie. Szybki przejazd i policja zatrzymuje nas na stacji Wrocław Kuźniki, skąd mieliśmy w dalszą drogę ruszyć specjalnie podstawionymi autobusami MPK. W okolicach stadionu meldujemy się jakieś 2 godziny przed meczem i zaczyna się mozolne wpuszczanie na sektor (ostatnie osoby weszły niedługo przed meczem). Szczegółowa kontrola i można postawić nogę na czymś w rodzaju sektora, z którego widoczność jest niemal zerowa. Już przed meczem pierwszy raz działamy miejscowym na nerwach krzycząc "Śląsk nawet w formie, może nas lizać po torbie", oczywiście miało to związek z ich oprawą przygotowaną specjalnie na ten mecz o której dowiedzieliśmy się jeszcze przed jej prezentacją.
Równo z gwizdkiem zaczynamy doping, momentami szło to całkiem zgrabnie, szczególnie po trzeciej straconej bramce, gdy ludzie przestali patrzeć na wyczyny piłkarzy i skupili się na dobrej zabawie. Szczególnie atrakcyjnie wypadła kilkuminutowa dzicz w sektorze. Bywały też momenty słabsze zapewne spowodowane fatalną akustyką sektora. Tego dnia nie obyło się bez obustronnych pozdrowień, które tego dnia z naszej strony były bardzo ciekawe.Śląsk postanowił się uczepić 2-3 tekstów i śpiewać je przez cały mecz. W przeciwieństwie do poprzednich derbów stadion w większości wypełniony. Dopingują przeciętnie, momentami wręcz słabo, a przecież wygrywali w pewnym momencie 3-0.
 Teraz trochę o primadonnach na   boisku, dali dupy. Kolejny raz nie udźwignęli ciężaru takiego typu   meczów. Po meczu trochę popajacował jakiś nędzny piłkarzyk Śląska i   zdobył się na kilka gestów w naszą stronę.
Po meczu przyszło nam poczekać jakąś godzinę na wypuszczenie nas i pora się było udać w drogę powrotną. W tym momencie doszło do chyba najciekawszego elementu tego wyjazdu. Zabawa jaka się odegrała w tunelu prowadzącym na Dworzec Główny była naprawdę przednia, następnie zostaliśmy w trybie natychmiastowym upchnięci do pociągu i pora było wracać do domu.
http://www.youtube.com/watch?v=4OSzC7TNxkc
Zagłębie Lubin 1-0 Widzew Łódź
Mecz z Widzewem Łódź, a więc kibicowską czołówką ekstraklasy przypadał na piątkowy wieczór. Można więc było się spodziewać niższej frekwencji na meczu, spowodowanej dodatkowo ostatnimi popisami naszych piłkarzy we Wrocławiu i ogólnym burdelem jaki ma miejsce w naszym klubie. Niemal rok po perypetiach z kajakarzem ponownie decyzje zarządu zmuszają nas do wyrażenia głośnego sprzeciwu przeciwko działaniom tych ludzi.
Rzeczywiście na stadionie zameldowało się 7520 widzów, przez cały mecz nie prowadzimy dopingu (poza sporadycznymi okrzykami w stronę działaczy). Protestujemy w ten sposób przeciwko nieudolnym działaczom, którzy z roku na rok coraz bardziej staczają nasz klub po równi pochyłej, głośno i wyraźnie dajemy im więc do zrozumienia, że nie będziemy dłużej tego tolerować. Głównym obiektem szykan stał się tego dnia prezes Koziński, który doczekał się specjalnego pożegnania z użyciem chusteczek, co dawno nie miało miejsca w Lubinie.
Usłyszało się też jego świcie, tworzącej razem bandę totalnych nieudaczników pracujących na szkodę klubu. Miejmy nadzieję, że protest ten wymierzony w słusznych celach jak najszybciej osiągnie swój skutek i przepędzimy tych błaznów z politycznego nadania. Na trybunach co oczywiste nie wiszą żadne flagi, zawisły dwa transparenty: jeden bardzo wymowny i pokazujący kto jest prawdziwą dumą tego klubu i drugi wspierający akcję "Miedziana Krew" do wsparcia której gorąco zachęcamy! Więcej można przeczytać pod adresem http://www.mk4.ocb03.pl Piłkarze wygrywają mecz, kilku z nich zdobyło się na podziękowania, jednemu nawet puściły nerwy i zaczął gestykulować w stronę kibiców. Ciekawe tylko dlaczego nie potrafili tak tydzień temu zagrać? Widzew wykorzystał wszystkie bilety na ten mecz, starali się o dodatkową pulę, ale nie wyraził na to zgody klub oraz policja. Najlepiej dotąd oflagowana ekipa gości, wchodzą na stadion przez całą pierwszą połowę i regularny doping zaczynają prowadzić od końcówki pierwszej połowy meczu. Dodatkowo w drugiej połowie zaprezentowali flagowisko z dużych flag na kijach. Z racji tego, że na meczu nie prowadzimy dopingu można było przekonać się jak się prezentują wokalnie Widzewiacy, którzy stawiają siebie w czołówce kraju pod tym względem. Dopingowali dobrze, momentami byli nawet dość głośno, odpalając przy tym parę patard jednak na pewno nie byli głośniejsi od swoich przyjaciół z Chorzowa. Po meczu wyrażają też swoje niezadowolenie wobec postawy piłkarzy, śpiewają "Jak się nie chce to spierdalać" Ci od razu odwrócili się na pięcie i poszli do szatni.
Podsumowując ten mecz: ZAGŁĘBIE TO MY!
Zagłębie Lubin 1-1 GKS Bełchatów
Na meczu z GKS-em Bełchatów protestu ciąg dalszy.
Niedziela, godzina popołudniowa i ładna pogoda. Cóż chcieć więcej, by licznie się stawić na trybunach ? Ano dokładniej emocji sportowych, bądź też kibicowskich. Niestety zespół z Bełchatowa nie jest przeciwnikiem, który przyciąga masy na trybuny. Tak też stało się tym razem i na trybunach zameldowało się około 6500 osób, co oznacza, że stadion nie wypełnił się nawet w połowie.Teoretycznie można by to tłumaczyć na kilka sposobów: od słabej postawy piłkarzy, poprzez spodziewany protest, a więc zarazem brak dopingu.
Nie ma się jednak co oszukiwać, wynik jak na nasze realia przeciętny.Jako że nie dopingujemy drugi mecz z rzędu, mogliśmy bacznie obserwować boiskowe dokonania naszych "orłów parkietu" i po raz kolejny nie zachwycili. Tragiczna pierwsza połowa i tak naprawdę zryw dopiero w drugiej połowie, a konkretniej w końcówce meczu i nagle okazało się, że jednak jak chcą, to potrafią powalczyć. W pewnym momencie w drugiej połowie doszło do sporego aplauzu na trybunach wywołanego wejściem na boisko "ulubieńca trybun" naszej serbskiej maskotki - Djokicia. Aplauz ironiczny - należy dodać. Brak śpiewów (za kilkoma wyjątkami kierowanymi w stronę prezesa) zmusił nas niejako do posłuchania, jak w tej kwestii prezentują się przyjezdni, których zjawiło się około 120 i mieli na wyposażeniu 4 flagi.
Wokalnie, jak na ich liczbę, to nie  najgorzej - mieli zarówno  dobre momenty jak i przestoje, aczkolwiek  gdyby doping u nas był  normalnie prowadzony, to można by było zapomnieć w  ogóle o ich  obecności na trybunach, gdyż mocniejszych zrywów nie  zanotowali. W  trakcie trwania meczu można było zauważyć, że zaczyna się w  ludziach  powoli kotłować i jak wróci doping, to na pewno będzie ogień.  Ponownie  nie zawisły flagi, znalazło się miejsce tylko dla jednego  transparentu -  Zagłębie To MY. Po meczu piłkarze wysilili się na kilka  jakby  wymuszonych braw kierowanych ze środka boiska, cóż najwyraźniej  taki  stan większości z nich doskonale odpowiada. Podsumowując: mecz bez   historii.
Zagłębie Lubin 3-1 Lechia Gdańsk
Od poprzedniego meczu z GKS Bełchatów nic nie zapowiadało zmian, więc za nami kolejna - trzecia już część protestu. W dalszym ciągu dominuje smutny obrazek pustego niemal stadionu, dodatkowo wzbogaconego o brak atmosfery piłkarskiego święta...
Tym razem w ramach protestu zapowiadane było opuszczenie stadionu na początku drugiej połowy, co jak się później miało okazać, było największym nieporozumieniem między kibicami z sektora G i reszty stadionu. Nikt z pozostałych sektorów się nie ewakuował ze swoich siedzisk i nie licząc kilkunastu minut spędzonych poza stadionem nawet nie całego Przodka, wyszedł na jaw brak jedności głosu. Przy okazji doszło do zgrzytu na linii kibice - kibice, co zapewne stanie się pożywką dla sprawujących władzę w klubie, którym taki stan rzeczy wcale zapewne nie przeszkadza. Najwyraźniej nie wszyscy aprobują takie formy protestu i należałoby coś w tym zmienić, wszak najważniejsza jest jednomyślność, by razem wszystko zwalczyć, a nie w pojedynkę. Tego mroźnego wieczoru przyjazd Lechii Gdańsk w porównaniu do poprzedniego meczu zmienił jedynie wygląd sektora gości, który wizualnie prezentował się bardzo dobrze. W Lubinie stawili się w 451 osób, dodatkowo dobrze wspomagani przez Śląsk Wrocław w liczbie 501 osób i kilkanaście osób z Krakowskiej Wisły, co razem dało liczbę 967 osób na sektorze gości. Wieszają dużo płócien na przedzie z odnowioną flagą Green Gang, prezentują flagowisko w barwach i 2 sektorówki. Jedna z nich w kształcie koszulki - numer 12 z dopiskiem Dwunasty Zawodnik, natomiast druga prezentacja to transparent - To My Fanatycy,a dopełnieniem jego była sektorówka przedstawiająca kibica z napisem - Przymorze Lechia Gdańsk. Prezentacja ta była nagrodą dla najlepiej jeżdżącej gdańskiej dzielnicy. Jedynie mankamentem w ich wizycie pozostał jak na liczbę - przeciętny doping i zbyt częste używanie sobie na przeciwniku, który co wiadome na tym meczu protestował.
 
             
                     
                     
                     
                     
                     
                     
                     
                     
                     
                     
         
             
       
       
       
       
       
                             
                             
                             
                             
                             
                             
                             
                             
                             
                             
                             
                            